Info
Ten blog rowerowy prowadzi alistar z prastarego grodu Poznań. Mam przejechane, od 13 września 2009r, 8118.35 kilometrów w tym 1326.18 w terenie.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Czerwiec1 - 1
- 2015, Maj3 - 5
- 2015, Kwiecień1 - 2
- 2014, Wrzesień1 - 0
- 2014, Sierpień5 - 1
- 2014, Lipiec2 - 3
- 2014, Czerwiec7 - 1
- 2014, Maj5 - 5
- 2014, Kwiecień2 - 0
- 2014, Marzec6 - 10
- 2014, Luty13 - 13
- 2014, Styczeń5 - 15
- 2013, Grudzień9 - 10
- 2013, Listopad11 - 34
- 2013, Październik11 - 9
- 2013, Wrzesień20 - 16
- 2013, Sierpień16 - 5
- 2013, Lipiec21 - 26
- 2013, Czerwiec1 - 0
- 2013, Maj3 - 1
- 2013, Marzec4 - 12
- 2013, Luty3 - 20
- 2013, Styczeń5 - 36
- 2012, Grudzień2 - 11
- 2012, Listopad4 - 14
- 2012, Październik9 - 43
- 2012, Wrzesień5 - 10
- 2012, Sierpień4 - 9
- 2012, Lipiec19 - 75
- 2012, Czerwiec7 - 36
- 2012, Maj12 - 64
- 2012, Kwiecień4 - 20
- 2012, Marzec4 - 30
- 2012, Luty7 - 51
- 2012, Styczeń3 - 35
- 2011, Grudzień4 - 20
- 2011, Listopad7 - 47
- 2011, Październik8 - 34
- 2011, Wrzesień5 - 27
- 2011, Sierpień5 - 33
- 2011, Lipiec16 - 59
- 2011, Czerwiec21 - 81
- 2011, Maj20 - 97
- 2011, Kwiecień18 - 87
- 2011, Marzec17 - 95
- 2011, Luty3 - 24
- 2011, Styczeń5 - 38
- 2010, Grudzień9 - 51
- 2010, Listopad5 - 36
- 2010, Październik8 - 39
- 2010, Wrzesień7 - 41
- 2010, Sierpień7 - 33
- 2010, Lipiec19 - 69
- 2010, Czerwiec17 - 66
- 2010, Maj14 - 64
- 2010, Kwiecień15 - 97
- 2010, Marzec13 - 117
- 2010, Luty7 - 87
- 2010, Styczeń10 - 108
- 2009, Grudzień7 - 54
- 2009, Listopad14 - 13
- 2009, Październik25 - 8
- 2009, Wrzesień21 - 12
Wpisy archiwalne w kategorii
Okołowieczornie ;)
Dystans całkowity: | 947.55 km (w terenie 93.37 km; 9.85%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Maksymalna prędkość: | 36.86 km/h |
Liczba aktywności: | 49 |
Średnio na aktywność: | 19.34 km |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
12.10 km
3.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:0.0
Podjazdy: m
Rower:Chmurka vel Albinos
noworoczny wmordewind ;P
Sobota, 1 stycznia 2011 · dodano: 01.01.2011 | Komentarze 5
Totalne rozleniwienie... :)Już w zapadającym zmierzchu pada hasło: "...a może by się trochę przejechać?..." wskutek czego Chmurka w towarzystwie Jaszczura popłynęła... chyba jednak tak zwyczajnie pojechała... ;)
Zdjęcie sprzed dni paru, jako że akumulatorki padły tuż po północy i do tej pory nikt nie podłączył ładowarki ;P
Dobre zabezpiecznie roweru ;)© alistar
Kategoria Rodzinnie, Okołowieczornie ;), codowane ;)
Dane wyjazdu:
2.62 km
2.62 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:-2.0
Podjazdy: m
Rower:Jaszczur
zeszytowo...
Czwartek, 9 grudnia 2010 · dodano: 09.12.2010 | Komentarze 4
1. Lampki zamocowałam taśmą izolacyjną. Trzymały. Właściwie to nadal trzymają ;)Aczkolwiek muszę napisać list do gwiazdora - może mi przednią lampkę dostarczy pod gałązki świerkowe... <marzę sobie... marzę... :D > bo to co mam... nie dość, że tylko na ową taśmę zamocowane być może, to przy wstrząsach doznaje nagłych zaników dopływu energii... znaczy, gaśnie ;P
2. Założyłam kamizelkę odblaskową... Czuję się w niej jak 96-letni mężczyzna ;P Muszę coś z tym zrobić... Chyba łatwiej z kamizelką niż z owym poczuciem ;P
3. Wyruszyłam.
4. Brnęłam.
5. Auta omijały mnie z szacunkiem. Dobra, sadzę że raczej ze strachem: na drodze biało, z nieba owo białe leci i zalepia szyby (okularów też ;P), widoczność delikatnie mówiąc średnia ;) no i niech ten (***...) rowerzysta się takiemu pod koła wywali...
6. Z planów dotarcia jeszcze do apteki, zrezygnowałam.
7. Wróciłam cała i zdrowa na ciele (gardłem się nie zajmujmy, udawajmy, że nic się nie dzieje ;P) - stan umysłu miłosiernie okryjmy milczeniem ;)
8. Byłam przekonana, że wypięłam licznik i z obłędem w oku (lewym; słabsze ;P) poszukiwałam go w domu. Mózg się buntuje? ;D
Ponieważ zero fotek, to wrzucam z zeszłego roku z taką samą ilością śniegu ;D
ruda w lesie ;)© alistar
trawa, śnieg i rude liście© alistar
zaschnięta jeżyna i śnieg© alistar
drewno pod śniegową pierzynką© alistar
Dane wyjazdu:
24.40 km
8.70 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:13.0
Podjazdy: m
Rower:Jaszczur
Dzień dziwnych zdarzeń...
Niedziela, 19 września 2010 · dodano: 19.09.2010 | Komentarze 8
Młodzi mieli obiecaną wyprawę do parku linowego. Z ojcem swym, bez mojego towarzystwa, jako że przez większość żywota walczę/oswajam się z lękiem wysokości.Jednakowoż szanowny małżonek mój był łaskaw odziać jedną ze swych kończyn dolnych w gustowne usztywnienie rzeczonej... Ze sztywną nogą raczej trudno latać po linach i innych obiektach zawieszonych ciut nad ziemią, padło więc na mnie... Aliści fatum jakoweś wisieć musiało nad ową wyprawą, bo do owego parku nie dotarliśmy... Trzykrotnie na drodze stawały nam roboty drogowe, i trzykrotnie poddać się byliśmy zmuszeni... *
Na dzień dzisiejszy miałam w planach - jako że to dzień teoretycznie wolny... - nieco dłuższy wypad na rowerku... Walka z rozkopanymi drogami zasiała w mym umyśle spory niepokój co do możliwości realizacji owego wypadu, ale... po dłuższych korowodach, udało się :)
Pogoda dziś nieco zmienna, ale mnie się udało trafić na dobrą (wmordewindu nie liczę ;P)
Promienie prowadzą prosto do słońca ;)© alistar
Chmurki ładne przesuwały się po nieboskłonie
Chmury, chmury...© alistar
Plany opiewały na nieco dłuższą trasę, ale ze względu na dość późną porę zdecydowałam się sprawdzić jak się las miewa po mojej dłuższej w nim nieobecności ;) Kałuż miejscami było sporo ;)
W lesie miejscami dość mokro ;)© alistar
Ponieważ już zmierzch z lekka zaczynał zapadać, postanowiłam pojechać na początek do Jeziora Piasku.
Przy Jeziorze Piasku© alistar
Miejsce jest bardzo ciekawe, a młodym nasunęło się skojarzenie z niedawno widzianą Pustynią Błędowską...
Jezioro Piasku (1)© alistar
Jezioro Piasku (2)© alistar
Dwa łyki wody i... hajda pod górkę ;)
Po jakimś czasie widzę, że nie mam licznika... Strasznie przykro mi się zrobiło... Z nosem przy ziemi (na ile można jechać rowerem z nosem przy ziemi...), powolutku... zaczęłam wracać dokładnie tą trasą, którą do owego miejsca dojechałam... Nie ma... Nie ma... Nigdzie nie leży... Dojechałam do podjazdu (teraz zjazdu ;P), pokonanego po podziwianiu Jeziora Piasku, kiedy z dołu wyłoniła się rodzinka, której latorośl podjeżdżała na rowerku. Pani, widząc mój nietypowy sposób jazdy, spytała czy czegoś szukam. Z wielką nadzieją (o, ja naiwna! dlaczego i jakimże cudem ktoś miałby znaleźć mój licznik?!?) odpowiedziałam, że licznika... na co pan sięgnął do kieszeni, i z chusteczki wyjął mój licznik! Powstrzymałam się od ściskania owych ludzi, ale gorąco i serdecznie dziękowałam ;) I dziękuję tym Państwu raz jeszcze! :)
Właściwie to do tej pory nie pojmuję jak to możliwe... ale dziś dzień dziwny, więc może dlatego... ;)
Szarówka już się robiła
Leśne ścieżki© alistar
po lesie pałętały się istoty na quadach i motorach... zaczęłam więc jechać w kierunku domu. No, może niezupełnie najkrótszą drogą ;P
Słońce zachodziło w kolejny niesamowity sposób ;)
Zachód słońca© alistar
...niestety, zdjęcie zupełnie nie oddaje kolorów w jakie ubrało się niebo...
*
Przychodzi baba do lekarza, cała wręcz oblepiona muchami... lekarz się pyta: "Co panią sprowadza?" na co baba: "Zostałam zmuszona..." :P
Dane wyjazdu:
16.61 km
1.50 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:11.0
Podjazdy: m
Rower:Jaszczur
Saneczkowa Górka zdobyta ;)
Piątek, 17 września 2010 · dodano: 18.09.2010 | Komentarze 4
Podpuszczana byłam ostatnio, i to często...Dziecię moje rodzone, wiosenek sobie 7 zaledwie liczące, zdobyło (mnie przy tym nie było ;P) Saneczkową Górkę już coś ze 3 tygodnie temu, i to ponoć dwukrotnie... Słyszałam więc "A kiedy Ty?"...
Wczoraj siostra roztoczyła opiekę nad uradowanymi siostrzeniczątkami swymi, wskutek czego ich matka radośnie dopadła Zbawolonego Jaszczura i pomknęła przed siebie ;D
Jechałam sobie bez jakiegoś celu, ciesząc się, że jadę :) Nawet wmordewind nie był w stanie tej radości zmącić :)
Jesienne pole© alistar
Słońce wykazywało już chęci udania się na spoczynek, a księżyc świecił raczej nieśmiało ;)
Księżyc w porze zachodu słońca© alistar
Tak sobie jechałam... i w zasięgu wzroku pojawiła się Saneczkowa Górka... Tym razem nie należało już udawać, że jej tam wcale nie ma ;) No dobrze, miałam ochotę się z nią zmierzyć :)
Saneczowa Górka :)© alistar
Wyglądała groźnie... stromy podjazd, szuterek rozmyty deszczami...
Postanowiłam, coby nie stosować wobec siebie handicapu, wjechać na środkowej zębatce. W połowie myślałam, że nie dam rady, w 3/4 że umrę... potem stwierdziłam, że przetestuję jak bardzo jest w stanie zrobić mi się niedobrze ;)
...Wjechałam :D
Widok z Saneczkowej Górki© alistar
Widok z górki dość rozległy
Na Saneczkowej Górce© alistar
Na Saneczkowej Górce (2)© alistar
Widok z Saneczkowej Górki (2)© alistar
Widok z Saneczkowej Górki (3)© alistar
Pozachwycałam się widokami z wysokości... ;)
Trzeba jednak było wracać, bo zimno było :(
Słońce już się kryło, i chłodek mocno dawał się we znaki. Ale świat był piękny :)
Natura i cywilizacja... i dwa rodzaje energii...© alistar
Kategoria Kwantowanie czasu ;D, Okołowieczornie ;)
Dane wyjazdu:
7.40 km
2.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m
Rower:Jaszczur
trening 3-osobowej drużyny ;)
Wtorek, 24 sierpnia 2010 · dodano: 25.08.2010 | Komentarze 8
Hmmm... w sumie to chyba tym razem ja wyciągnęłam młodych na rower... musiałam przetestować Jaszczura :)Pojechaliśmy po kolacji (co wakacje robią z grzecznych dzieci ;D)
Słońce już się chowało
Słoneczko zachodzi© alistar
a my jechaliśmy spokojną drogą prosto przed siebie :)
W stronę światła i chmur© alistar
Na niebie działy się rzeczy piękne
Chmury się zaczerwieniły... tylko dlaczego? ;)© alistar
Chmury, chmury...© alistar
Chmur było sporo...© alistar
Jechało się bardzo przyjemnie... :)
A potem był powrót przy księżycu ;)
Z powrotem z księżycem© alistar
Jaszczur sprawował się dobrze :) choć trzeba się z lekka do niego przyzwyczaić ;) Myślę, że pokonamy razem parę setek ;)
Kategoria Kwantowanie czasu ;D, Okołowieczornie ;), Rodzinnie
Dane wyjazdu:
30.70 km
2.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m
Rower:Zielona Gąsienica
W klimacie zachodzącego słońca i żętego zboża ;)
Sobota, 21 sierpnia 2010 · dodano: 21.08.2010 | Komentarze 3
Rano podpełzłyśmy z Gąsienicą pod sklep po produkty ze zżętego zboża ;DPóźniej dzień był wariacki tudzież nieco męczący...
Pod wieczór stwierdziłam, że już dłużej nie wytrzymam, a poza tym jak nie pojadę, to umrę w Beskidach ;P
Więc znów rozpoczęło się pełzanie :)
Słoneczko miało już senne oczka, skutkiem czego świat nabrał barw zdecydowanie ciepłych :)
Piękne stare drzewa przy drodze© alistar
Na mijanych polach spotkałam dwa kombajny (w sumie to ja je tylko widziałam, bo nie zamieniliśmy z sobą ani słowa ;P); oto pierwszy z nich...
Żniwa powoli się kończą© alistar
...a to drugi...
Kombajn wyprodukował trochę pyłu ;)© alistar
Droga była to piaszczysta i raczej pustawa...
Polna, piaszczysta droga© alistar
...to asfaltowa, strzeżona z obu stron przez całkiem spore drzewa...
Widoczek z drogi© alistar
Niebo zmieniało się, ale było ciągle ładne :)
Słońce kładzie się do snu© alistar
Wieczorne chmurki© alistar
A ja dziś tylko raz, na malutkim odcinku, źle pojechałam :) a ponieważ się szybko zorientowałam, to w takim samym tempie zwróciłam ;)
Kategoria Okołowieczornie ;)
Dane wyjazdu:
7.70 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m
Rower:Jaszczur
2 tygodnie bez roweru...
Wtorek, 17 sierpnia 2010 · dodano: 17.08.2010 | Komentarze 2
...ciężko coś takiego przetrwać... ;PWszędzie już rowery widziałam :P okazuje się, że całe tabuny ludzi pedałują sobie w różne strony, w różnych ubrankach, z różnymi prędkościami, w różnych miejscach... i to, co ich łączy, to... rower :D
...A ja roweru byłam pozbawiona...
Dziś, po powrocie do domu, poszłam po Gąsienicę i... dotarło do mnie, że nie pojadę nią... z prostej przyczyny - braku opony...
Wyciągnęłam więc Jaszczura - został poddany surowym oględzinom ;)
...No tak... może, przy sporym uporze i takiejże samej sile, da się zmienić bieg... Trzeba spróbować :D Opony zostały dopompowane i w drogę!
Biegów miałam całe 3... jako że przerzutki przedniej ruszyć się nie dało, a tylna, przy ostrym treningu mięśni dłoni i nie tylko:P była w stanie pracować w obrębie 3 zębatek...
Po 200 m myślałam, że umrę... 2 tygodnie bez roweru - i nogi i serducho odzwyczaiły się... Do tego wyłaziła wszystkimi cebulkami włosów wczorajsza i dzisiejsza (dobitka, a co:P) trasa samochodem...
...A potem, mając tylko te 3 biegi, podjechałam pod wiadukt :D i nie było wcale źle :)
Musiałam szybko wracać, bo ciemnawo już było, a ja ani lampek, ani nawet odblasku... rozsądku starczyło, żeby kamizelkę odblaskową założyć :P
1600 km :D
Kategoria hardcore ;P, Kwantowanie czasu ;D, Okołowieczornie ;)
Dane wyjazdu:
43.40 km
5.50 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:33.93 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m
Rower:Zielona Gąsienica
naprawić błąd...
Poniedziałek, 2 sierpnia 2010 · dodano: 02.08.2010 | Komentarze 7
...w nawigacji; wczorajszy błąd...Mogłam ruszyć na szlak. Pomysł był oczywisty (co nie znaczy, że nie wariacki ;P) - naprawić wczorajszy błąd nawigacyjny, znaczy przejechać trasą wczoraj zaplanowaną :D Ha! Ale zbliżała się 19, a to oznaczało, że powrót będzie po zmierzchu... ciemny las... O, nie! Trzeba po prostu zrobić pętelkę w drugą stronę :D
Od pomysłu do czynu drogi dalekiej nie było ;)
Jechało mi się dziś lepiej niż wczoraj (przynajmniej na początku :P)
Głuszyna została przebyta w świetle słońca :D
Po drodze jest tam bardzo ładna plebania
Ładna plebania© alistar
..i kościół - ładny a do tego usytuowany pomiędzy dwoma drogami jednokierunkowymi. Ciekawe rozwiązanie...
Kościół pomiędzy drogami jednokierunkowymi© alistar
Jest tez piękna drewniana dzwonnica
Drewniana dzwonnica© alistar
..No to jeszcze jedna fotka ;)
Kościół za drzewami© alistar
Jechało się nieźle :D Mini lasek, który wczoraj powodował skłonności do tachykardii, dziś był zbiorem ładnie wyglądających drzew ;P
Na asfalt w Daszewicach dziś też klęłam :P Na ten w Kamionkach i Borówcu, już mniej ;)
W Skrzynkach był trudny moment...
Kolejne rozstaje i... rozterki ;)© alistar
...ale wyszło mi, że muszę inną droga pojechać. I prawidłowo mi wyszło ;P
Trafiłam na przejazd pod Trasą Katowicką, skorzystałam i ujrzałam świat po drugiej stronie owej hałaśliwej wstęgi
Przejazd pod drogą ekspresową© alistar
Słońce już zaczynało zachodzić
Niebo płonie...© alistar
A droga przede mną lekko się pięła pod górę
Droga przede mną© alistar
Dużo pól dziś mijałam
Gąsienica i łany zbóż ;)© alistar
Ujrzałam też swój pędzący cień, więc stanęłam, żeby go sfotografować, ale skubany też stanął ;)
Bele siana i cienie© alistar
Potem były jeszcze kolejne rozstaje o rozterki, ale dziś wybierałam dobrze ;)
Na niebie działy się rzeczy piękne, a ja miałam z sobą tylko komórkę...
Słońce już coraz niżej...© alistar
Za to w pewnej chwili ujrzałam bocianią rodzinę :D
Boćki na gnieździe :)© alistar
Wyjeżdżając miałam pomysł, żeby sfotografować dziś te same miejsca, co wczoraj... Niestety, ponieważ jechałam w odwrotną stronę, to kiedy już dojechałam do uwiecznianych wczoraj miejsc, światła było tak mało, ze komórka nie poradziła sobie... :(
Ale pokonałam luźne kamienie (dziś z górki :P)
Kocie łby dały mi w kość... ja chcę amorek! ja go strasznie potrzebuję! ;P
Udało mi się :D
Veni, vidi, victi :D
I do tego V śr. 18,91 i to z ciągłym stawaniem w celach fotograficznych :D
Top 10 :D
Kategoria Okołowieczornie ;), W poszukiwaniu ścieżek
Dane wyjazdu:
46.18 km
3.50 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:33.91 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m
Rower:Zielona Gąsienica
miała być pętelka z międzylądowaniem... ale czasoprzestrzeń mi się zagięła ;)
Niedziela, 1 sierpnia 2010 · dodano: 01.08.2010 | Komentarze 6
Ponieważ minęło już trochę więcej niż ciut, wpisuję i umieszczam zdjęcia ;)Plan był piękny - zrobić pętelkę (w połowie po trasie już znanej, a w drugiej po terenach nietkniętych oponami Gąsienicy), z małą przerwą mniej więcej w owej połowie; przerwa miała być u spotkanych niedawno (a wcześniej dawno nie widzianych) znajomych, z którymi urwał się kontakt.
Rodzina wyjechała zdobywać bunkry, a my z Gąsienicą ruszyłyśmy na podbój :)
Na początek (znaczy dość blisko domu ;) ) uroczy stawek
Stawek przydrożny© alistar
Lubię popatrzeć na ten staw :)
Jechało mi się z początku dość ciężko - w sumie nic dziwnego, przerwa była spora...
Na "asfaltówce - dojazdówce" ujrzałam w powietrzu unoszące się "cuś"
Lotniarze sobie w tle latają ;)© alistar
Lotniarze. Fajnie to wyglądało...
Fakt, że rzeczywisty układ dróg tak nie do końca pokrywa się z mapą, niby jest mi znany, ale i tak po raz kolejny się zdziwiłam ;P
Napotkałam jednak "języki" w postaci tabunu małolatek, i owe małolatki, wśród chichotów, wskazały mi drogę.
Mostek, który miał być, był :)
Były też ładne widoki :)
Pyrlandia nie jest płaska!© alistar
A potem zaczęły się kocie łby...
Po kocich łbach...© alistar
Jak się okazało, to jeszcze nie był szczyt możliwości owej drogi... zaserwowała mi dużą ilość luźnych kamieni... na podjeździe... Podjechałam! A co!
A później zrobiło się szutrowo - piaszczyście...
Samochód przejechał...© alistar
I jak wynika z praw Murphy'ego, zawsze akurat wtedy musi przejechać obok rowerzysty samochód ;)
Krajobraz zmieniał się, wraz z przyrostem ilości kilometrów na liczniku
Krajobraz rolno - przemysłowy ;)© alistar
Ładnie to wyglądało :)
Gąsienica i polne rośliny ;)© alistar
Jako, że sierpień mamy, to i sierp, znaczy kombajn, ujrzałam ;)
Kombajn w akcji© alistar
Wyprawa była z cyklu "ciekawe czy też uda mi się przejechać trasę tak, jak zaplanowałam?" ;P
Tutaj wydawało mi się, że wybrałam właściwą drogę
Wydawało mi się, że dobrą drogę wybrałam...© alistar
Droga była przyjemna.
Wszystko wskazywało na to, że tak właśnie powinnam jechać... Jednakże kiedy wyjechałam na główniejszą drogę, ogarnęły mnie wątpliwości... Podjechałam kawałek i z tablicy na budynku szkolnym dowiedziałam się gdzie jestem... Hmmm... z tego, co pamiętałam z mapy, to akurat w druga stronę pojechać powinnam... więc pojechałam.
A potem czasoprzestrzeń mi się zagięła... najpierw znalazłam się z powrotem w Dachowej (w której to skręcałam w ową polna drogę), a następnie w Robakowie (w którym byłam jeszcze wcześniej)... I do tego nie jechałam jeszcze tą drogą... Nic z tego nie rozumiejąc jechałam przed siebie, jako że o tym, co jest za mną miałam już pojęcie (a nie byłoby wskazane się cofać, jako że nie dojechałabym raczej do zaplanowanego celu :P)...
Jakiś dziwny mi się rower zrobił ;)© alistar
Wyjechałam w Gądkach... przy kładce nad Trasą Katowicką... Taaa... no fajnie, wiem gdzie jestem, ale nie wiem jak do celu (znaczy do Borówca) dotrzeć... Wjechałam na kładkę, sfociłam ją...
Kładka pieszo - rowerowa :D© alistar
A potem przejeżdżający rowerzysta uradował mnie niezmiernie twierdzeniem, iż tędy właśnie do Borówca dojadę :)
No to pojechałam :D
I nawet cudem jakowymś trafiłam do znajomych :D
Obejrzałam roślinki
Kwitnąca kana© alistar
A później była "regeneracja" - czekolada, batoniki musli, woda z cytryną, jabłka... Pogadaliśmy, pośmialiśmy się... Oj, nie chciało mi się wyjeżdżać...
Ale pora była późna, a ja musiałam dotrzeć do domu, więc ruszyłam. Mając zdecydowanie niepochlebną opinię o asfalcie... która to opinia w Daszewicach przeszła w lekkie obelgi :P
Nic to, najgorsze było dopiero przede mną... Głuszyna, asfaltówka przez las. Ciemny las. Zero ludzi (całe szczęście!) Lampka przy rowerze jest zdecydowanie sygnalizacyjna... Eh, co przeżyłam to moje... "tylko ten podjaździk, tylko tamten, tylko ten zakręt..."
Światła zabudowy powitałam z dziką ulgą... :)
I do domku, jak najszybciej :)
W czasie powrotu dawałam z siebie wszystko :)
Bosko było :D
Kategoria Okołowieczornie ;), W poszukiwaniu ścieżek
Dane wyjazdu:
12.09 km
3.50 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:15.0
Podjazdy: m
Rower:Zielona Gąsienica
"...a może byśmy poszukali fortu?..."
Środa, 28 lipca 2010 · dodano: 28.07.2010 | Komentarze 3
Od rana padało, mżyło, padało... i tak na zmianę...Zero słońca, kawa pomaga na chwilę...
Młodzi wpadli na pomysł zrobienia rysunków na twarzy, kredkami do oczu... w sumie był to jeden z lepszych pomysłów na dziś ;)
Wieczorem telefon: "...A co byś powiedziała jakbyśmy przejechali się kawałek?" (Hmmm, w sumie to czemu nie :D) "Może byśmy poszukali fortu?..."
No dobrze, trzeba się było szybko zbierać, bo zmierzch zaczynał zapadać.
Zachód słońca© alistar
Słoneczko było wielkie, czerwone, i zdjęcie nie oddaje efektu w najmniejszym stopniu... :(
Nawet kiedy przestało być okrągłe...
Słońce zachodzi© alistar
Dojechaliśmy, i to bez żadnych przeszkód, błądzenia, tudzież innych atrakcji ;)
Fort okazał się być w miejscu oczekiwanym ;P
Fort znaleziony!© alistar
Za to w drodze powrotnej Wojtkowi spadł łańcuch, a potem jeszcze raz, i jeszcze... W końcu potraktował go brutalnie (facet łańcuch, a nie odwrotnie ;P), i to wreszcie do żelastwa przemówiło ;)
...I jak sądzę, ta wycieczka, oraz ziółka z miodem, spowodują, że jutro wreszcie nie będzie żadnych objawów tego idiotycznego, umolnego, wrednego etc przeziębienia ;P
Kategoria Okołowieczornie ;), Rodzinnie, W poszukiwaniu ścieżek